środa, 12 września 2012

Luiza (9): Życie nie rozpieszcza


Jechali w samochodzie z zabójczą prędkością, ale mimo to czas dłużył im się niemiłosiernie. Loitzl był zmieniał pasy i mknął autostradą niczym Han Solo w Gwiezdnych Wojnach. W tym samym momencie z prędkością światła przemknął obok nich samochód z logiem OSV. Kilku następnych kolegów z drużyny też dostało cynk ze szpitala, a za kierownicą siedział nie kto inny tylko Gregor. Wolfgang czując żyłkę rywalizacji docisnął pedał gazu jeszcze bardziej. Natychmiast dostał reprymendę od Luizy:
            - ej! Jeden skoczek w szpitalu wystarczy! – Wolfi skinieniem głowy przyznał dziewczynie rację – kiedy się obudził? – zapytała
            - godzinę temu
            - mówił coś?
            - nie wiem
            - pamięta coś?
            - nie wiem
            - wiesz cokolwiek?
            - nie – Loitzl spojrzał na Luizę przepraszająco. Nikt nic nie wiedział, wszyscy czekali na informacje. Wszyscy chcieli też zobaczyć Thomasa jak najszybciej i upewnić się, że czuje się dobrze.
W Sali Thomasa byli już Gregor, Kofler i Koch. Stali obok kolegi, który siedział w łóżku. Skoczkowie śmiali się radośnie i szturchali się łokciami. No jak dzieci. Ale oni chyba nigdy nie dorosną. Mimo wszystko był to dobry znak.
Wolfgang wszedł do sali pierwszy. Luiza wolała trzymać się z tyłu. Nie wiedziała co pamiętał Thomas i co usłyszał od innych. Skąd mogła wiedzieć, czy Pointer nie zjawił się tam wcześniej i nie zrównał jej z ziemią? Po raz kolejny z resztą.
            - cześć stary! – wykrzyknął od drzwi Wolfi – jak się masz?
            - cześć – uśmiechnął się promiennie Morgi – czuje się nieźle, a u ciebie co słychać? O! Luiza! – zawołał dostrzegając dziewczynę za plecami kolegi – witaj!
            - cz… cześć – odpowiedziała niepewnie – dobrze wyglądasz
            - ty też nie najgorzej – zaśmiał się – jak ci się u nas pracuje?
To pytanie Luizę zmroziło. Było jasne, że nic nie wiedział. Nie wiedział, że została zawieszona i przede wszystkim, nie wiedział za co. 
            - świetnie, dużo pracy, dużo wyzwań
            - a Pointer? Daje ci żyć?
            - Pointer… Pointer bardzo się stara, można powiedzieć, że przechodzi samego siebie – odpowiedziała z przekąsem
            - dobra, lepiej mów kiedy cię stąd wypuszczą, pamiętaj, że musisz się odegrać za ostatni mecz siatkówki – zagaił wesoło Koch
            - proszę cię, nie odgrażaj się – Morgenstern zrobił kpiącą minę – wiesz dobrze, że grasz jak własna siostra
            - ooooooo! Hahaha! – zarechotali skoczkowie, a Martin strzelił udawanego focha
            - nie naśladuj Gregora – włączyła się Luiza – w strzelaniu fochów to on jest niepokonanym mistrzem
Gregor spojrzał na dziewczynę z wyrzutem – przecież ja się nie focham!
            - hahahaha! – Kofler wybuchnął śmiechem i uderzył Gregora w plecy – mistrz dowcipu po prostu!
            - chłopaki, nie uwierzycie czego on się wczoraj wystraszył – zaczął Schlierenzauer, chciał kontynuować ale Kofler rzucił się na niego i zakrył mu dłonią usta
            - dobra, przestańcie się wydurniać bo nas stąd wywalą na zbitą twarz – zakomunikował Loitzl z tonem głosu jakby ogłaszał odkrycie Ameryki.
            - no jak dzieci – skwitowała całą sytuacje Luiza z miną męczennicy – lepiej chodźmy i dajmy odpocząć Thomasowi zanim zdziczejecie do reszty
            - dobra chłopaki, spokój – zarządził Martin – lepiej powiedz Thomas ile będziesz tu jeszcze musiał zostać? Co mówią lekarze?
            - są dobrej myśli, ale nie podają żadnych konkretnych terminów
            - a… a pamiętasz coś? – zapytał Kofler z zatroskana miną
            - niewiele – zmarszczył brwi Morgi – pamiętam imprezę i pamiętam, że zemdlałem. Dziś lekarz mi powiedział, że w mojej szklance znaleźli jakąś truciznę. Miałem nadzieję, że wy mi cos wyjaśnicie
            - to nie jest rozmowa na teraz – machną ręką Wolfi – opowiemy ci kiedy indziej
            - nie! – natychmiast zaprotestował Thomas – chce wiedzieć co się stało!
Luiza poczuła jak robi się jej słabo. Miała ochotę stamtąd uciec. Wyobrażała sobie Morgensterna wyrzucającego ją z sali z prośbą, żeby nigdy więcej nie pokazywała mu się na oczy. Czuła się jak Napoleon pod Waterloo, jak pragnienie i Sprite, jak m&m’s z orzeszkiem i m&m’s bez orzeszka, jak mrówka czkająca na rozdeptanie przez słonia, jak zapalniczka bez gazu, jak jogobella bez ekstra dużych kawałków owoców…
            - Luiza…? – pokiwał jej przed nosem dłonią Gregor
            - hę? – spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem
            - chcesz to sama powiedzieć?
            - co się dzieje? – denerwował się Morgenstern – co to za konspiracja?
Luiza pokiwała potakująco głową na pytanie Gregora i spojrzała na zniecierpliwionego Thomasa. Zbierała się w niej panika, ale wiedziała, że jeśli opowie mu wszystko sama, może będzie mogła mu udowodnić, że to rzeczywiście nie ona.
            - widzisz… to, że znaleźli cos w twojej szklance to nie przypadek. Policja podejrzewa, że ktoś chciał cię otruć – powiedziała bacznie obserwując reakcję skoczka. Thomas wytrzeszczył oczy, po czym spojrzał na wszystkich z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Był szczerze zaskoczony
            - ale… dlaczego ktoś chciał mnie otruć?
            - tego nie wiadomo – wtrącił Andreas
            - ale policja miała podejrzaną – zaczęła na nowo Luiza spuszczając wzrok w podłogę
            - po… podejrzaną? Kogo?! – Morgi aż podniósł się na łóżku. Polka podniosła wzrok ale natychmiast skierowała go w sąsiednią ścianę. W tym momencie poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. To Gregor starał się jej dodać otuchy. Kiwnięciem głowy zachęcił ją do kontynuowania. Dziewczyna wzięła się w garść i patrząc skoczkowi patrząc prosto w oczy:
            - ta podejrzaną… byłam ja.
Morgenstern zamarł. Wpatrywał się w Luizę i kolegów, którzy bacznie go obserwowali w gotowości do ewentualnej interwencji. Mina chorego nadal była nieodgadniona, zimna niczym kamień. Po chwili niepewności, która dla Luizy trwała wieczność Thomas odezwał się:
            - Luiza, czy ty…
            - …NIE! – krzyknęła zanim jej rozmówca dokończył zdanie – nie zrobiłam tego! Musiałam to wszystkim udowadniać! Musiałam z Edith ukraść nagranie, żeby wszyscy mi uwierzyli!
            - zamknęli ją w więzieniu na kilka godzin – Koch wtrącił swoje trzy grosze
            - uwierz, to nie ona – dodał Wolfgang
            - zaczekajcie, po kolei, nic nie rozumiem – poprosił o wyjaśnienia poszkodowany
            - cokolwiek macie do powiedzenia, zrobicie to jutro – zarządził lekarz, który właśnie wszedł do Sali
            - panie doktorze, jeszcze pięć minut – poprosił Kofler
            - ani minuty dłużej. Pacjent musi odpocząć. Przyjdźcie jutro
            - ale panie doktorze… - nie ustępował Andreas
            - …żadnego ale! – przerwał mu lekarz tonem głosu niecierpiącym sprzeciwu
            - eh – jęknęli skoczkowie podnosząc się z miejsc – trzymaj się, wpadniemy jutro.

Luiza i Gregor siedzieli w samochodzie w absolutnej ciszy. Reszta skoczków wróciła z Wolfgangiem do OSV. Polka siedziała na fotelu w pół-leżącej pozie. Gregor intensywnie się jej przyglądał. Nie mogąc znieść jego wzroku, zamknęła oczy.
            - odwiozę cię do domu – bardziej stwierdził niż zapytał chłopak
            - mam nowe mieszkanie – zakomunikowała Luiza podając mu karteczkę z adresem – po Christine
            - oou – chłopak wydał z siebie dźwięk, który w zasadzie oznaczał nie wiadomo co. Odpalił silnik i zaczął wycofywać z parkingu – nie martw się – zaczął ponownie rozmowę – Thomas zrozumie
            - nie jestem tego taka pewna – odpowiedziała dziewczyna prostując się na siedzeniu i zapinając pas
            - jakby co, pokażemy mu nagranie
            - eh, Gregor. Nie o to chodzi. Nawet jeśli zobaczy dowody, to nie zmieni to jego stosunku do mnie. Raz zachwianego zaufania nie da się od razu odbudować. Zwłaszcza, że nie zdążył mi jeszcze nawet zaufać
            - tobie nie da się nie ufać – uśmiechnął się promieniście, ale zbytnio nie podniósł tym Luizy na duchu
            - cholera! – ożywiła się nagle dziewczyna, a Gregor niemal nie zjechał na pobocze
            - kobieto! Nie strasz mnie tak! nie możesz się ożywiać nieco spokojniej?
            - która godzina?!
            - 18.30
            - jedziemy do starego mieszkania, miałam przygotować rzeczy do przeprowadzki!


Luiza otwarła drzwi od starego mieszkania. Woda podniosła panele niemal w całym mieszkaniu. Najwyraźniej uroczy sąsiad nie zdołał zatamować wycieku. O dziwo, nie było wody. Pewnie wsiąkła do paneli albo spłynęła do sąsiadów z dołu. Na szczęście Luiza nie musiała się z nimi użerać. Gregor wszedł zaraz za nią.
            - u la la! Jeśli chciałaś popływać, to mogłaś wpaść do OSV, tam jest basen – rzucił inteligentnie skoczek
            - nie, nie chciałam popływać. Chciałam sobie puścić statki z papieru i gumowe kaczuszki. Nie gadaj głupot, lepiej przynieś mi walizki.
Gdy Gregor posłusznie poszedł do przedpokoju po walizki ktoś zapukał do drzwi. Luiza wymijała nierówności na podłodze niczym tyczki w slalomie gigancie i uważała żeby się nie potknąć i nie wpaść na Gregora, który z zaangażowaniem wyciągał walizki z dna szafy. O ile drzwi z zewnątrz otworzyły się bez trudu, od wewnątrz musiała nimi nieźle szarpnąć. Jednak nie na tyle żeby wypadły z zawiasów. Mogłyby wpaść na Gregora, który z zaangażowaniem wyciągał walizki z dna szafy… Za drzwiami stał sąsiad z góry. Tym razem w butach i w koszuli. Pomimo ubrania wyglądał jednak równie korzystnie jak podczas walki z rurą z nagim torsem podczas ich ostatniego spotkania.
            - o! cześć! – zawołała radośnie Luiza – wejdź, ale uważaj na nierówności. Mam podłogę jak polskie drogi. Blondyn nie zrozumiał żartu, najwyraźniej nie był w Polsce.
            - cześć, przyszedłem, żeby jeszcze raz cię przeprosić – zapewnił przestępując przez próg i zauważył Gregora, który w tym czasie zdążył z zaangażowaniem wyciągnąć walizki z dna szafy – wyprowadzasz się? – zapytał mierząc wzrokiem Gregora, walizki i Gregora ponownie
            - tak, dostałam to mieszkanie w moim miejscu pracy, a teraz mnie przenoszą. Tu będzie remont
            - o jaka szkoda – ubolewał ze śmieszną umęczoną miną – nie zdążyliśmy się nawet poznać
            - jestem Luiza – uśmiechnęła się podając mu rękę – a to Gregor, mój… kolega z pracy
            - ja Mark – odpowiedział – miło było was poznać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Nie przeszkadzam w takim razie w pakowaniu. Na razie!
            - ko to był? – zapytał Gregor zaraz po tym jak sąsiad opuścił mieszkanie
            - mój sąsiad
            - nie mówiłaś że masz sąsiada – naburmuszył się z niezwykle poważną miną.
Luiza nie wytrzymała i wybuchła perlistym śmiechem – trudno nie mieć sąsiada mieszkając w kamienicy!


O 22 z hakiem Luiza nareszcie była w nowym mieszkaniu. Z niemałą pomocą Gregora spakowała swój Austriacki dobytek. Teraz musiała go na nowo rozpakować. To jednak postanowiła zostawić na jutro. Mieszkanie Christine nie miało porównania z byłym Luizy. Był to apartament znajdujący się kilka minut drogi od budynku OSV. Obok drzwi wejściowych znajdował się mały przedpokój z przejściem do ogromnego salonu, który miał jedną ścianę prawie wyłącznie z szyb i bezpośrednio łączył się z kuchnią. Z salonu było tez wyjście na ogromny balkon. Jego Luiza miała zamiar obejrzeć nazajutrz, ponieważ stwierdziła, że łażenie po balkonie w egipskich ciemnościach to nie najlepszy pomysł. Dziewczyna weszła w głąb salonu. Na największej ścianie zawieszony był telewizor plazmowy a w kątach ogromne głośniki, sofa, fotele, szklany stolik a pod nimi okrągły puchaty dywan. Ukazało jej się też przejście bez drzwi do jakiegoś pomieszczenia. Zaświeciła światło i weszła do środka. Był to gabinet. Nie tak ogromny jak salon, ale również pokaźny. Na środku stało ogromne mahoniowe biurko a na nim komputer. W gabinecie mieściła się również mała biblioteczka. W mieszkaniu znajdowały się ponadto dwa pomieszczenia. Sypialnia i łazienka z jacuzzi. Wszystko utrzymane było w nowoczesnym stylu, w brązie, beżu i ecri. Liza i Gregor byli pod wrażeniem. Christine żyła z luksusie, ot co.
            - głodny? – zapytała Luiza – usiądź, poszukam czegoś w kuchni.
Gregor posłusznie usadowił się na sofie a Luiza skierowała się do kuchni. Otworzyła lodówkę, ale niestety było w niej tylko światło. Znalazła natomiast czerwone wino, usadowione na specjalnej półeczce. Zaczęła po kolei otwierać szafki w poszukiwaniu kieliszków. Znalazła przy okazji popcorn, który wrzuciła do mikrofalówki i paczkę sucharów. Dobre to niż nic. Przełożyła wszystko na tacę i zaniosła do salonu. Gregor w tym czasie włączył telewizor i bawił się elektrycznymi roletami pilotem do wszystkiego.
            - ciekawe czy działa tez na ludzi – zaśmiał się spoglądając na Luizę, po czym sięgnął po butelkę i wyciągnął z niej korek. Rozlał do kieliszków po odrobinie czerwonego trunku. Liza w tym czasie rozsiadła się na skórzanym fotelu.
            - robi wrażenie – stwierdził Gregor rozglądając się po apartamencie
            - taaak, Christine pławiła się w luksusie – przytaknęła Polka
            - co się stało z tamtym mieszkaniu?
            - sąsiad z góry mnie zalał
            - przystojny
            - PODOBA CI SIĘ?! – wyprostowała się Luiza i wytrzeszczyła oczy
            - NIE! – zaprzeczył Gregor czym prędzej – myślałem, że podoba się tobie
            - hahahaha, nie, nie jest w moim typie – zaśmiała się radośnie dziewczyna
            - cieszę się, że się uśmiechasz – zakomunikował skoczek z jakby lekką nieśmiałością – miałaś ostatnio ciężki okres
            - taak – przytaknęła upijając łyk wina – życie mnie ostatnio nie rozpieszczało. Ważne żeby teraz Thomas mi uwierzył…
            - uwierzy. Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze – zapewnił lekko się uśmiechając
            - obyś miał rację
            - zawsze mam!
            - skromnością nie grzeszysz – zaśmiała się po raz kolejny Luiza.
Gregor pochylił się i dolał do kieliszków wina.
            - opowiedz mi cos o sobie – poprosił, czym zaskoczył Luizę
            - co chcesz wiedzieć?
            - wszystko – odpowiedział z szerokim uśmiechem rozsiadając się wygodniej na sofie, w pozie jakby szykował się na dłuższy elaborat
            - wszystkim bym cię zanudziła. Tak w skrócie, to urodziłam się w Krakowie. Moi rodzice zbytnio się mną nie interesowali. Teraz dzwonią kilka razy w roku, żeby dowiedzieć się czy żyję. Studiuje fizjoterapie, ale to już wiesz. I to by było na tyle
            - a Nick? – rzucił pytaniem niczym gromem z jasnego nieba, czym wyprowadził Luizę z równowagi. Nie miała ochoty o nim rozmawiać, ale czuła, że musi całą sytuację wyjaśnić Gregorowi.
            - z Nickiem zamierzaliśmy wziąć ślub – powiedziała patrząc mu w oczy. Na jego twarzy pojawił się grymas – ale dzień przed moim wyjazdem przyłapałam go z klientką. W łóżku. Rzuciłam w niego pierścionkiem.
Gregor miał dziwny wyraz twarzy. Był na niej gniew ale także cos podobnego do ulgi. Zmarszczył brwi i pochylił się do przodu. Przez chwilę nic nie mówił, tylko wpatrywał się w szklany stolik.
            - a to bydlak – wypowiedział ledwo zrozumiale pod nosem – jeszcze śmiał tu przyjechać
            - wczoraj też był – na te słowa Luizy Gregor niemal spojrzał na nią z zaciśniętymi ustami – ale mam nadzieję, że już ostatni raz. Powiedziałam mu, że to koniec. Mam nadzieję, że tym razem zrozumiał
            - jeśli się znowu pojawi daj mi znać – zażądał niczym bohater – pogadam sobie z nim – dodał z uśmiechem.
            - ok. – uśmiechnęła się również dziewczyna – będę pamiętać
            - a tak na marginesie, to chciałbym zaznaczyć, że ja nigdy bym cię nie skrzywdził.
Luiza zamarła. Patrzyła na Gregora z tępym wyrazem twarzy i nie była w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Czuła się jak obcokrajowiec. Zaraz, zaraz, przecież była obcokrajowcem. A więc czuła się jakby ktoś mówił do niej w jakimś niezrozumiałym języku. Podczas gdy akcja dopiero zaczęła się rozkręcać, Gregor ni stąd ni zowąd stwierdził:
            - późno się zrobiło. Pójdę już – po czym zerwał się z sofy i pomaszerował do wyjścia.
            - odprowadzę cię – Luiza wzbudziła się z letargu i podniosła z fotela. Gregor założył czerwoną kurtkę obklejona sponsorami.
            - dzięki za miły wieczór. Do jutra – powiedział z poważnym wyrazem twarzy. Potem stało się cos niespodziewanego. Złapał ją mocno za biodra i namiętnie pocałował. Luizie zaparło dech w piersiach. Jej ręce powędrowały w kierunku jego bujnej czupryny i wmieszały się w jego brązowe włosy. Przycisnęła go jeszcze bardziej do siebie. I przez ułamek sekundy rozważyła czego brakowało w jej dotychczasowym życiu i co mogła znaleźć u Gregora. Nutkę szaleństwa. Szaleństwa, którego brakowało jej w związku z Nickiem. Nie zaliczając zdrady. To szaleństwo doprowadziło do końca ich związku. Gregor wyswobodził się z uścisku i szepnął jej do ucha „dobranoc”. I to w taki sposób, że Luizie przeszły dreszcze po plecach. Odprowadziła go wzrokiem, którego nie odrywała od jego brązowych oczu. Po wyjściu chłopaka stała kilka minut w bezruchu. Wpatrywała się nieobecnym wzrokiem w drzwi. Nie była pewna, czy to co stało się przed momentem działo się naprawdę, czy był to niezwykle realistyczny wytwór jej wyobraźni. Gdy wreszcie się ruszyła, skierowała się do sypialni. Nie czuła własnych kroków. Wydawało się jej, że płynie w powietrzu niesiona jakąś niewidzialną siłą. Stanęła przed łóżkiem i runęła na nie niczym kłoda. 

_____________________________________________________________________

Witajcie ;) 
Po latach świetlnych dodaję kolejną część. Wybaczcie za poślizg, ale miałam trochę mało wakacji w te wakacje. Jak zawsze zachęcam do komentowania. Pozdrawiam ;)

Nitro