Jechali w samochodzie z zabójczą
prędkością, ale mimo to czas dłużył im się niemiłosiernie. Loitzl był zmieniał
pasy i mknął autostradą niczym Han Solo w Gwiezdnych Wojnach. W tym samym
momencie z prędkością światła przemknął obok nich samochód z logiem OSV. Kilku
następnych kolegów z drużyny też dostało cynk ze szpitala, a za kierownicą
siedział nie kto inny tylko Gregor. Wolfgang czując żyłkę rywalizacji docisnął
pedał gazu jeszcze bardziej. Natychmiast dostał reprymendę od Luizy:
-
ej! Jeden skoczek w szpitalu wystarczy! – Wolfi skinieniem głowy przyznał
dziewczynie rację – kiedy się obudził? – zapytała
-
godzinę temu
-
mówił coś?
-
nie wiem
-
pamięta coś?
-
nie wiem
-
wiesz cokolwiek?
-
nie – Loitzl spojrzał na Luizę przepraszająco. Nikt nic nie wiedział, wszyscy
czekali na informacje. Wszyscy chcieli też zobaczyć Thomasa jak najszybciej i
upewnić się, że czuje się dobrze.
W Sali Thomasa byli już Gregor,
Kofler i Koch. Stali obok kolegi, który siedział w łóżku. Skoczkowie śmiali się
radośnie i szturchali się łokciami. No jak dzieci. Ale oni chyba nigdy nie
dorosną. Mimo wszystko był to dobry znak.
Wolfgang wszedł do sali
pierwszy. Luiza wolała trzymać się z tyłu. Nie wiedziała co pamiętał Thomas i
co usłyszał od innych. Skąd mogła wiedzieć, czy Pointer nie zjawił się tam wcześniej
i nie zrównał jej z ziemią? Po raz kolejny z resztą.
-
cześć stary! – wykrzyknął od drzwi Wolfi – jak się masz?
-
cześć – uśmiechnął się promiennie Morgi – czuje się nieźle, a u ciebie co
słychać? O! Luiza! – zawołał dostrzegając dziewczynę za plecami kolegi – witaj!
-
cz… cześć – odpowiedziała niepewnie – dobrze wyglądasz
-
ty też nie najgorzej – zaśmiał się – jak ci się u nas pracuje?
To pytanie Luizę zmroziło. Było
jasne, że nic nie wiedział. Nie wiedział, że została zawieszona i przede wszystkim,
nie wiedział za co.
-
świetnie, dużo pracy, dużo wyzwań
-
a Pointer? Daje ci żyć?
-
Pointer… Pointer bardzo się stara, można powiedzieć, że przechodzi samego
siebie – odpowiedziała z przekąsem
-
dobra, lepiej mów kiedy cię stąd wypuszczą, pamiętaj, że musisz się odegrać za
ostatni mecz siatkówki – zagaił wesoło Koch
-
proszę cię, nie odgrażaj się – Morgenstern zrobił kpiącą minę – wiesz dobrze,
że grasz jak własna siostra
-
ooooooo! Hahaha! – zarechotali skoczkowie, a Martin strzelił udawanego focha
-
nie naśladuj Gregora – włączyła się Luiza – w strzelaniu fochów to on jest
niepokonanym mistrzem
Gregor spojrzał na dziewczynę z
wyrzutem – przecież ja się nie focham!
-
hahahaha! – Kofler wybuchnął śmiechem i uderzył Gregora w plecy – mistrz dowcipu
po prostu!
-
chłopaki, nie uwierzycie czego on się wczoraj wystraszył – zaczął Schlierenzauer,
chciał kontynuować ale Kofler rzucił się na niego i zakrył mu dłonią usta
-
dobra, przestańcie się wydurniać bo nas stąd wywalą na zbitą twarz – zakomunikował
Loitzl z tonem głosu jakby ogłaszał odkrycie Ameryki.
-
no jak dzieci – skwitowała całą sytuacje Luiza z miną męczennicy – lepiej
chodźmy i dajmy odpocząć Thomasowi zanim zdziczejecie do reszty
-
dobra chłopaki, spokój – zarządził Martin – lepiej powiedz Thomas ile będziesz
tu jeszcze musiał zostać? Co mówią lekarze?
-
są dobrej myśli, ale nie podają żadnych konkretnych terminów
-
a… a pamiętasz coś? – zapytał Kofler z zatroskana miną
-
niewiele – zmarszczył brwi Morgi – pamiętam imprezę i pamiętam, że zemdlałem.
Dziś lekarz mi powiedział, że w mojej szklance znaleźli jakąś truciznę. Miałem
nadzieję, że wy mi cos wyjaśnicie
-
to nie jest rozmowa na teraz – machną ręką Wolfi – opowiemy ci kiedy indziej
-
nie! – natychmiast zaprotestował Thomas – chce wiedzieć co się stało!
Luiza poczuła jak robi się jej
słabo. Miała ochotę stamtąd uciec. Wyobrażała sobie Morgensterna wyrzucającego
ją z sali z prośbą, żeby nigdy więcej nie pokazywała mu się na oczy. Czuła się
jak Napoleon pod Waterloo, jak pragnienie i Sprite, jak m&m’s z orzeszkiem
i m&m’s bez orzeszka, jak mrówka czkająca na rozdeptanie przez słonia, jak
zapalniczka bez gazu, jak jogobella bez ekstra dużych kawałków owoców…
-
Luiza…? – pokiwał jej przed nosem dłonią Gregor
-
hę? – spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem
-
chcesz to sama powiedzieć?
-
co się dzieje? – denerwował się Morgenstern – co to za konspiracja?
Luiza pokiwała potakująco głową
na pytanie Gregora i spojrzała na zniecierpliwionego Thomasa. Zbierała się w
niej panika, ale wiedziała, że jeśli opowie mu wszystko sama, może będzie mogła
mu udowodnić, że to rzeczywiście nie ona.
-
widzisz… to, że znaleźli cos w twojej szklance to nie przypadek. Policja
podejrzewa, że ktoś chciał cię otruć – powiedziała bacznie obserwując reakcję
skoczka. Thomas wytrzeszczył oczy, po czym spojrzał na wszystkich z
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Był szczerze zaskoczony
-
ale… dlaczego ktoś chciał mnie otruć?
-
tego nie wiadomo – wtrącił Andreas
-
ale policja miała podejrzaną – zaczęła na nowo Luiza spuszczając wzrok w
podłogę
-
po… podejrzaną? Kogo?! – Morgi aż podniósł się na łóżku. Polka podniosła wzrok
ale natychmiast skierowała go w sąsiednią ścianę. W tym momencie poczuła, że
ktoś łapie ją za rękę. To Gregor starał się jej dodać otuchy. Kiwnięciem głowy
zachęcił ją do kontynuowania. Dziewczyna wzięła się w garść i patrząc skoczkowi
patrząc prosto w oczy:
-
ta podejrzaną… byłam ja.
Morgenstern zamarł. Wpatrywał
się w Luizę i kolegów, którzy bacznie go obserwowali w gotowości do ewentualnej
interwencji. Mina chorego nadal była nieodgadniona, zimna niczym kamień. Po
chwili niepewności, która dla Luizy trwała wieczność Thomas odezwał się:
-
Luiza, czy ty…
-
…NIE! – krzyknęła zanim jej rozmówca dokończył zdanie – nie zrobiłam tego!
Musiałam to wszystkim udowadniać! Musiałam z Edith ukraść nagranie, żeby
wszyscy mi uwierzyli!
-
zamknęli ją w więzieniu na kilka godzin – Koch wtrącił swoje trzy grosze
-
uwierz, to nie ona – dodał Wolfgang
-
zaczekajcie, po kolei, nic nie rozumiem – poprosił o wyjaśnienia poszkodowany
-
cokolwiek macie do powiedzenia, zrobicie to jutro – zarządził lekarz, który
właśnie wszedł do Sali
-
panie doktorze, jeszcze pięć minut – poprosił Kofler
-
ani minuty dłużej. Pacjent musi odpocząć. Przyjdźcie jutro
-
ale panie doktorze… - nie ustępował Andreas
-
…żadnego ale! – przerwał mu lekarz tonem głosu niecierpiącym sprzeciwu
-
eh – jęknęli skoczkowie podnosząc się z miejsc – trzymaj się, wpadniemy jutro.
Luiza i Gregor siedzieli w
samochodzie w absolutnej ciszy. Reszta skoczków wróciła z Wolfgangiem do OSV.
Polka siedziała na fotelu w pół-leżącej pozie. Gregor intensywnie się jej
przyglądał. Nie mogąc znieść jego wzroku, zamknęła oczy.
-
odwiozę cię do domu – bardziej stwierdził niż zapytał chłopak
-
mam nowe mieszkanie – zakomunikowała Luiza podając mu karteczkę z adresem – po
Christine
-
oou – chłopak wydał z siebie dźwięk, który w zasadzie oznaczał nie wiadomo co.
Odpalił silnik i zaczął wycofywać z parkingu – nie martw się – zaczął ponownie
rozmowę – Thomas zrozumie
-
nie jestem tego taka pewna – odpowiedziała dziewczyna prostując się na
siedzeniu i zapinając pas
-
jakby co, pokażemy mu nagranie
-
eh, Gregor. Nie o to chodzi. Nawet jeśli zobaczy dowody, to nie zmieni to jego
stosunku do mnie. Raz zachwianego zaufania nie da się od razu odbudować.
Zwłaszcza, że nie zdążył mi jeszcze nawet zaufać
-
tobie nie da się nie ufać – uśmiechnął się promieniście, ale zbytnio nie
podniósł tym Luizy na duchu
-
cholera! – ożywiła się nagle dziewczyna, a Gregor niemal nie zjechał na pobocze
-
kobieto! Nie strasz mnie tak! nie możesz się ożywiać nieco spokojniej?
-
która godzina?!
-
18.30
-
jedziemy do starego mieszkania, miałam przygotować rzeczy do przeprowadzki!
Luiza otwarła drzwi od starego mieszkania. Woda podniosła
panele niemal w całym mieszkaniu. Najwyraźniej uroczy sąsiad nie zdołał
zatamować wycieku. O dziwo, nie było wody. Pewnie wsiąkła do paneli albo
spłynęła do sąsiadów z dołu. Na szczęście Luiza nie musiała się z nimi użerać.
Gregor wszedł zaraz za nią.
- u la la!
Jeśli chciałaś popływać, to mogłaś wpaść do OSV, tam jest basen – rzucił
inteligentnie skoczek
- nie, nie
chciałam popływać. Chciałam sobie puścić statki z papieru i gumowe kaczuszki.
Nie gadaj głupot, lepiej przynieś mi walizki.
Gdy Gregor posłusznie poszedł do przedpokoju po walizki ktoś
zapukał do drzwi. Luiza wymijała nierówności na podłodze niczym tyczki w
slalomie gigancie i uważała żeby się nie potknąć i nie wpaść na Gregora, który
z zaangażowaniem wyciągał walizki z dna szafy. O ile drzwi z zewnątrz otworzyły
się bez trudu, od wewnątrz musiała nimi nieźle szarpnąć. Jednak nie na tyle
żeby wypadły z zawiasów. Mogłyby wpaść na Gregora, który z zaangażowaniem
wyciągał walizki z dna szafy… Za drzwiami stał sąsiad z góry. Tym razem w
butach i w koszuli. Pomimo ubrania wyglądał jednak równie korzystnie jak
podczas walki z rurą z nagim torsem podczas ich ostatniego spotkania.
- o! cześć!
– zawołała radośnie Luiza – wejdź, ale uważaj na nierówności. Mam podłogę jak polskie
drogi. Blondyn nie zrozumiał żartu, najwyraźniej nie był w Polsce.
- cześć,
przyszedłem, żeby jeszcze raz cię przeprosić – zapewnił przestępując przez próg
i zauważył Gregora, który w tym czasie zdążył z zaangażowaniem wyciągnąć
walizki z dna szafy – wyprowadzasz się? – zapytał mierząc wzrokiem Gregora,
walizki i Gregora ponownie
- tak,
dostałam to mieszkanie w moim miejscu pracy, a teraz mnie przenoszą. Tu będzie
remont
- o jaka
szkoda – ubolewał ze śmieszną umęczoną miną – nie zdążyliśmy się nawet poznać
- jestem
Luiza – uśmiechnęła się podając mu rękę – a to Gregor, mój… kolega z pracy
- ja Mark –
odpowiedział – miło było was poznać. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się
spotkamy. Nie przeszkadzam w takim razie w pakowaniu. Na razie!
- ko to
był? – zapytał Gregor zaraz po tym jak sąsiad opuścił mieszkanie
- mój
sąsiad
- nie
mówiłaś że masz sąsiada – naburmuszył się z niezwykle poważną miną.
Luiza nie wytrzymała i wybuchła perlistym śmiechem – trudno
nie mieć sąsiada mieszkając w kamienicy!
O 22 z hakiem Luiza nareszcie była w nowym mieszkaniu. Z
niemałą pomocą Gregora spakowała swój Austriacki dobytek. Teraz musiała go na
nowo rozpakować. To jednak postanowiła zostawić na jutro. Mieszkanie Christine
nie miało porównania z byłym Luizy. Był to apartament znajdujący się kilka
minut drogi od budynku OSV. Obok drzwi wejściowych znajdował się mały
przedpokój z przejściem do ogromnego salonu, który miał jedną ścianę prawie
wyłącznie z szyb i bezpośrednio łączył się z kuchnią. Z salonu było tez wyjście
na ogromny balkon. Jego Luiza miała zamiar obejrzeć nazajutrz, ponieważ
stwierdziła, że łażenie po balkonie w egipskich ciemnościach to nie najlepszy
pomysł. Dziewczyna weszła w głąb salonu. Na największej ścianie zawieszony był
telewizor plazmowy a w kątach ogromne głośniki, sofa, fotele, szklany stolik a
pod nimi okrągły puchaty dywan. Ukazało jej się też przejście bez drzwi do
jakiegoś pomieszczenia. Zaświeciła światło i weszła do środka. Był to gabinet.
Nie tak ogromny jak salon, ale również pokaźny. Na środku stało ogromne mahoniowe
biurko a na nim komputer. W gabinecie mieściła się również mała biblioteczka. W
mieszkaniu znajdowały się ponadto dwa pomieszczenia. Sypialnia i łazienka z
jacuzzi. Wszystko utrzymane było w nowoczesnym stylu, w brązie, beżu i ecri.
Liza i Gregor byli pod wrażeniem. Christine żyła z luksusie, ot co.
- głodny? –
zapytała Luiza – usiądź, poszukam czegoś w kuchni.
Gregor posłusznie usadowił się na sofie a Luiza skierowała
się do kuchni. Otworzyła lodówkę, ale niestety było w niej tylko światło.
Znalazła natomiast czerwone wino, usadowione na specjalnej półeczce. Zaczęła po
kolei otwierać szafki w poszukiwaniu kieliszków. Znalazła przy okazji popcorn,
który wrzuciła do mikrofalówki i paczkę sucharów. Dobre to niż nic. Przełożyła
wszystko na tacę i zaniosła do salonu. Gregor w tym czasie włączył telewizor i
bawił się elektrycznymi roletami pilotem do wszystkiego.
- ciekawe
czy działa tez na ludzi – zaśmiał się spoglądając na Luizę, po czym sięgnął po
butelkę i wyciągnął z niej korek. Rozlał do kieliszków po odrobinie czerwonego
trunku. Liza w tym czasie rozsiadła się na skórzanym fotelu.
- robi
wrażenie – stwierdził Gregor rozglądając się po apartamencie
- taaak,
Christine pławiła się w luksusie – przytaknęła Polka
- co się
stało z tamtym mieszkaniu?
- sąsiad z
góry mnie zalał
-
przystojny
- PODOBA CI
SIĘ?! – wyprostowała się Luiza i wytrzeszczyła oczy
- NIE! –
zaprzeczył Gregor czym prędzej – myślałem, że podoba się tobie
- hahahaha,
nie, nie jest w moim typie – zaśmiała się radośnie dziewczyna
- cieszę
się, że się uśmiechasz – zakomunikował skoczek z jakby lekką nieśmiałością –
miałaś ostatnio ciężki okres
- taak –
przytaknęła upijając łyk wina – życie mnie ostatnio nie rozpieszczało. Ważne
żeby teraz Thomas mi uwierzył…
- uwierzy.
Nic się nie martw. Wszystko będzie dobrze – zapewnił lekko się uśmiechając
- obyś miał
rację
- zawsze
mam!
-
skromnością nie grzeszysz – zaśmiała się po raz kolejny Luiza.
Gregor pochylił się i dolał do kieliszków wina.
- opowiedz
mi cos o sobie – poprosił, czym zaskoczył Luizę
- co chcesz
wiedzieć?
- wszystko
– odpowiedział z szerokim uśmiechem rozsiadając się wygodniej na sofie, w pozie
jakby szykował się na dłuższy elaborat
- wszystkim
bym cię zanudziła. Tak w skrócie, to urodziłam się w Krakowie. Moi rodzice
zbytnio się mną nie interesowali. Teraz dzwonią kilka razy w roku, żeby
dowiedzieć się czy żyję. Studiuje fizjoterapie, ale to już wiesz. I to by było
na tyle
- a Nick? –
rzucił pytaniem niczym gromem z jasnego nieba, czym wyprowadził Luizę z równowagi.
Nie miała ochoty o nim rozmawiać, ale czuła, że musi całą sytuację wyjaśnić
Gregorowi.
- z Nickiem
zamierzaliśmy wziąć ślub – powiedziała patrząc mu w oczy. Na jego twarzy
pojawił się grymas – ale dzień przed moim wyjazdem przyłapałam go z klientką. W
łóżku. Rzuciłam w niego pierścionkiem.
Gregor miał dziwny wyraz twarzy. Był na niej gniew ale także
cos podobnego do ulgi. Zmarszczył brwi i pochylił się do przodu. Przez chwilę
nic nie mówił, tylko wpatrywał się w szklany stolik.
- a to
bydlak – wypowiedział ledwo zrozumiale pod nosem – jeszcze śmiał tu przyjechać
- wczoraj
też był – na te słowa Luizy Gregor niemal spojrzał na nią z zaciśniętymi ustami
– ale mam nadzieję, że już ostatni raz. Powiedziałam mu, że to koniec. Mam
nadzieję, że tym razem zrozumiał
- jeśli się
znowu pojawi daj mi znać – zażądał niczym bohater – pogadam sobie z nim – dodał
z uśmiechem.
- ok. –
uśmiechnęła się również dziewczyna – będę pamiętać
- a tak na
marginesie, to chciałbym zaznaczyć, że ja nigdy bym cię nie skrzywdził.
Luiza zamarła. Patrzyła na Gregora z tępym wyrazem twarzy i
nie była w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Czuła się jak obcokrajowiec.
Zaraz, zaraz, przecież była obcokrajowcem. A więc czuła się jakby ktoś mówił do
niej w jakimś niezrozumiałym języku. Podczas gdy akcja dopiero zaczęła się
rozkręcać, Gregor ni stąd ni zowąd stwierdził:
- późno się
zrobiło. Pójdę już – po czym zerwał się z sofy i pomaszerował do wyjścia.
-
odprowadzę cię – Luiza wzbudziła się z letargu i podniosła z fotela. Gregor
założył czerwoną kurtkę obklejona sponsorami.
- dzięki za
miły wieczór. Do jutra – powiedział z poważnym wyrazem twarzy. Potem stało się
cos niespodziewanego. Złapał ją mocno za biodra i namiętnie pocałował. Luizie
zaparło dech w piersiach. Jej ręce powędrowały w kierunku jego bujnej czupryny
i wmieszały się w jego brązowe włosy. Przycisnęła go jeszcze bardziej do
siebie. I przez ułamek sekundy rozważyła czego brakowało w jej dotychczasowym
życiu i co mogła znaleźć u Gregora. Nutkę szaleństwa. Szaleństwa, którego
brakowało jej w związku z Nickiem. Nie zaliczając zdrady. To szaleństwo
doprowadziło do końca ich związku. Gregor wyswobodził się z uścisku i szepnął
jej do ucha „dobranoc”. I to w taki sposób, że Luizie przeszły dreszcze po
plecach. Odprowadziła go wzrokiem, którego nie odrywała od jego brązowych oczu.
Po wyjściu chłopaka stała kilka minut w bezruchu. Wpatrywała się nieobecnym
wzrokiem w drzwi. Nie była pewna, czy to co stało się przed momentem działo się
naprawdę, czy był to niezwykle realistyczny wytwór jej wyobraźni. Gdy wreszcie
się ruszyła, skierowała się do sypialni. Nie czuła własnych kroków. Wydawało
się jej, że płynie w powietrzu niesiona jakąś niewidzialną siłą. Stanęła przed
łóżkiem i runęła na nie niczym kłoda.
_____________________________________________________________________
Witajcie ;)
Po latach świetlnych dodaję kolejną część. Wybaczcie za poślizg, ale miałam trochę mało wakacji w te wakacje. Jak zawsze zachęcam do komentowania. Pozdrawiam ;)
Nitro
Morgensternowi to ja jednak nie zazdroszczę, bo zostawili go z taką niedokończoną historią, że on przez noc wykituje, jeśli będzie chciał zgadnąć koniec. To jest zupełnie jak czytanie kryminału, kiedy nagle okazuje się, że trzeba odłożyć książkę J!U!Ż! i iść gdzieś, gdzie się iść ochoty nie ma i gdzie na pewno nie ma takich fajnych zagadek.
OdpowiedzUsuńSchlierenzauer fajnie wywołuje te dreszcze, ciekawe czy o tym wie.
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
[droga--do--gwiazd] -86.
OdpowiedzUsuń[droga--do--gwiazd] -87.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak otruty chłopak zaufa Luizie na powrót, bo przecież nie było w tym żadnej jej winy. Sytuacja z Gregorem trochę mnie zaskoczyła, ale z drugiej strony poniekąd się jej spodziewałam. :D
OdpowiedzUsuńTak, tak. Dobrze widzisz, z małym opóźnieniem, ale jednak wróciłam. :D
http://rok-w-raju.blogspot.com
jeśli jeszcze jesteś zainteresowana i jeszcze w jakimś stopniu ciekawa, co nudnego może się wydarzyć na moim blogu - zapraszam na (wreszcie!) nowy rozdział: http://rok-w-raju.blogspot.com
OdpowiedzUsuńhej ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział na karuzela--marzen.blogspot.com
Blog przeniosłam z powodu problemów z onetem ;)
Pozdrawiam ;*