wtorek, 5 marca 2013

Luiza (12): Nie przepraszaj...


Luiza obudziła się przed południem. Gregor odwiózł ja do domu grubo po północy. Polka uśmiechnęła się pod nosem na myśl o wydarzeniach dnia poprzedniego. Gregor pokazał jej niesamowite miejsca w Innsbrucku. Liczne uliczki, rozświetlone latarniami nabierały niesamowitego uroku. Spacerowali trzymając się za ręce w ogóle nie zwracając uwagi na panujący ziąb. Spacerowali wzdłuż rzeki Inn, przechodzili obok zamku Hofburg i Ambras, doszli nawet do lotniska, gdzie obserwowali startujące i lądujące samoloty. Na ich trasie oczywiście nie mogło zabraknąć ukochanego miejsca Gregora – skoczni Bergisel. Skoczek miał ze sobą aparat, którym nieustannie robił zdjęcia. A jego ulubionym obiektem do fotografowania nie była jednak skocznia, tylko Luiza. Teraz dziewczyna mogła usiąść przed laptopem i spokojnie obejrzeć wszystkie fotki. Z całego stosu wybrała jedno. Przedstawiało ją i Gregora, zrobione było za pomocą samowyzwalacza. Chłopak całuje ją w policzek, na tle rzeki, w której odbijają się wszystkie światła miasta. Luiza uruchomiła drukarkę i wydrukowała zdjęcie. Z powodu braku jakiejkolwiek ramki, położyła fotkę luzem na półce opierając ją o książki. Idylle wczorajszego dnia zakłóciło tylko nagłe pojawienie się jakiegoś fotoreportera szukającego sensacji. Wyturlał się niczym agent specjalny z zakamarka, pstryknął kilka zdjęć, po czym zwinnym ruchem odturlał się w przeciwnym kierunku. Niczym żółw ninja.
            - zacznij się przyzwyczajać – szepnął jej wtedy do ucha Gregor z kwaśną miną.
Ok. Dla niego wszystko.
Polka spojrzała na zegarek i natychmiast pobiegła do łazienki. Była umówiona z Edith, a była już niemal spóźniona. Wybiegając z mieszkania usłyszała dźwięk jakiegoś zgniatanego przedmiotu. Spojrzała pod nogi. Pod jej prawym butem leżała piękna czerwona róża. A konkretnie – to co z niej zostało. Podniosła zmasakrowanego kwiatka ze zbolałą miną i odwróciła liścik, na którym widniał napis:
„Miłego dnia.”
Nie mogła sobie wybaczyć, że nie zauważyła roślinki. Teraz piękna róża od Gregora musiała wylądować w koszu.


***
           

            - przepraszam – wyszeptał Gregor bawiąc się łyżeczką.
            - za co? – zapytała Luiza, chociaż doskonale wiedziała o co chodzi.
            - no za akcję z Edith, mogłem się nie odzywać. Dogryzłaby mi a potem by się uciszyła. Byłby spokój. A teraz ta niepotrzebna kłótnia.
            - eh… - westchnęła dziewczyna i upiła łyk gorącej herbaty z sokiem malinowym – nie chcę żebyście się kłócili. Edith to Edith, ale jest też moją przyjaciółką, ponadto jest asystentką Pointnera, więc czy chcecie, czy nie, to spotykać się musicie.
            - wiem, wiem… - westchnął i Gregor – będę się starał już nie odzywać. Ale nie lubię gdy ktoś mnie osądza tak naprawdę mnie nie znając. Wytrzymałbym gdyby to były zwykłe docinki, przecież z chłopakami mamy gorsze komentarze, ale tym razem boję się, że na tym ucierpi moja przyjaźń z Andreasem.
            - nic nie ucierpi – ucięła dziewczyna – znacie się zbyt długo. A z Edith musicie pójść na kompromis. Nie chcę, żeby dwoje najbliższych mi tutaj ludzi nie znosiło swojego towarzystwa.
            - ok., zajmę się tym – zapewnił – ale nie mówmy już o tym. Lepiej porozmawiajmy o nas – uśmiechnął się jednym ze swoich sztandarowych uśmiechów.
            - w takim razie, dziękuję za różę – rozpromieniła się Polka – tylko niestety jak wychodziłam…
            -… zaraz, zaraz… - przerwał jej Gregor - …dostałaś różę?
            - no tak… - zaniepokoiła się dziewczyna – od ciebie.
            - przepraszam, że nie pomyślałem, ale nie wysłałem ci róży – oznajmił z poważnym wyrazem twarzy – kiedy ją dostałaś?
            - dziś rano.
            - wiesz od kogo?
            - gdybym wiedziała, nie dziękowałabym tobie.
            - nie wiesz od kogo? – pytał Gregor z rosnącym zaniepokojeniem rysującym się na twarzy.
            - daj spokój – zgromiła go „pani doktor” – pewnie ktoś się pomylił. Poza tym wyrzuciłam ją, bo niechcący ją rozdeptałam.
            - czyli wszystkie ślady zatarte…
            - zostały zmiażdżone płatki na schodach. Możesz je zdrapać i zbadać w laboratorium. Nie przesadzaj. Chodź, późno już.

***




Budzik zadzwonił w środku nocy – o 7 rano. Luiza o 10 miała pierwsze zajęcia z Thomasem, ale wcześniej jak zawsze stos papierkowej roboty. Trening skoczków zaczynał się o 8.30, więc mógł tez wpaść do niej jakiś kontuzjowany. Zwlekła się z łóżka i zaparzyła sobie jak co dzień mocną kawę. Założyła jakieś wygodne ciuchy i niezastąpione trapery. Gdy wyszła z domu usłyszała znajome chrupnięcie. Bała się spojrzeć w dół. Wiedziała co tam jest. Po chwili zastanowienia podniosła kolejna czerwoną różę. Rozłożyła dołączoną karteczkę.
„Miłego kolejnego dnia.
Ch.”
            - cholera jasna – warknęła pod nosem, po czym przekręciła klucz w zamku.

Do pracy dotarła przed 8. Całą drogą rozmyślała kto wysyła jej kwiaty i po co. Nie mogła rozgryźć skrótu „Ch.” Nie przypominała sobie, czy zna jakiegokolwiek Christiana czy Charlesa. Przecież znała co najwyżej pracowników OSV. A cała ta sytuacja zaczynała ją powoli niepokoić. Miała jedynie nadzieję, że ktoś się pomylił, że wysyła kwiaty do niej, zamiast do sąsiadki. Nacisnęła klamkę od swojego gabinetu i omal nie umarła z przerażenia gdy zobaczyła za drzwiami Gregora. Wydała z siebie cichy pisk.
            - ale mnie wystraszyłeś – wycedziła pomiędzy głębokimi wdechami.
            - przepraszam, nie chciałem – oznajmił Gregor ze skruchą w głosie po czym ucałował Luizę na powitanie – mam coś dla ciebie – dodał ze swoim słynnym szerokim uśmiechem i odsłonił bukiet pięknych tulipanów stojący na biurku. Luiza natychmiast się rozpromieniła i radości aż klasnęła w dłonie.
            - dziękuję! – krzyknęła i ucałowała chłopaka jeszcze raz po czym podeszła do bukietu i zaciągnęła się zapachem kwiatów – a co to? – zapytała z zainteresowaniem kiedy zobaczyła na blacie położony jakiś typowy magazyn plotkarski z ogromnym tytułem ogłaszającym całej Austrii: „Gregor Schlierenzauer ma dziewczynę!”
            - a, właśnie! – roześmiał się skoczek – pamiętasz tego fotografa na naszym spacerze? Jego efekty widać na trzeciej stronie, zobacz – nakazał po czym rozwalił się na fotelu z triumfalnym wyrazem twarzy. Luiza posłusznie otwarła magazyn na wskazanej stronie i zobaczyła trzy zdjęcie niewyraźnych postaci, a nad nimi krzykliwy napis: „tylko u nas pierwsze zdjęcie Gregora i nieznajomej!”. Dziewczyna spojrzała na bruneta, który z trudem powstrzymywał atak śmiechu.
            - przecież tutaj nic nie widać! – zawołała po czym oboje wybuchli panicznym śmiechem.
            - to się nazywa robić sensację z niczego – odezwał się skoczek – teraz nie dadzą ci żyć. Nie będziesz miała spokoju dopóki nie dowiedzą się o tobie wszystkiego, łącznie z numerem buta. Ale nie przejmuj się, tak samo było z Ju… - nagle urwał.
            - z Julią? – zapytała Luiza. Gregor spojrzał na nią z dezorientacją.
            - ty o niej wiesz? – zapytał zszokowany.
            - taak… - odpowiedziała niechętnie. Głupio jej było, że tak wyskoczyła z jej osobą. Nie dała Gregorowi nawet szansy, żeby sam jej o Julii powiedział. Teraz mógł sobie pomyśleć, że Luiza go szpieguje – tak właściwie… to ja ją znam…
            - jak to ją znasz? – wyprostował się chłopak wytrzeszczając oczy.
            - poznałyśmy się całkiem przypadkiem – śpieszyła Polka z wyjaśnieniami – wpadła na mnie kiedyś przed OSV, potem spotkałyśmy się w naszej kawiarni i jakoś tak się nam fajnie rozmawiało.
Gregor nic nie odpowiedział. Wpatrywał się w Luizę tępym wzrokiem.
            - Luiza… ja przepra… - zaczął po chwili.
            - …ciii – przerwała mu dziewczyna po czym podeszła w jego stronę i usiadła mu na kolanach – ja nie mam pretensji, że mi o niej nie powiedziałeś.
            - nawet nie miałem kiedy! – chciał się bronić.
            - ja wiem! – uśmiechnęła się Polka – ufam ci i wiem, ze mnie nie oszukasz. Wiem, że powiedziałbyś mi o Julii, jestem tego pewna. Ja też nawet nie zdążyłam ci powiedzieć, że ją znam, więc spokojnie, nie jestem zła – zapewniła ponownie gładząc chłopaka po policzku.
            - jesteś cudowna – uśmiechnął się skoczek i pocałował Luizę.



Kilkanaście minut później Luiza zajmowała się już ugniataniem łydki Thomasa, który leżał na kozetce z rękami założonymi za głowę i z wyraźnie zadowoloną miną. Ale to dopiero była rozgrzewka. Biedak nie wiedział co go jeszcze czeka. Najsilniejszy cios miał przyjść w najmniej oczekiwanym momencie.
            - nie spinaj mięśni – zarządziła pani doktor nakładając dodatkową porcję żelu – nadal spinasz – stwierdziła złowrogo, spoglądając na twarz Thomasa, który akurat przewracał oczami – mam cię odesłać do Herberta? – zapytała bacznie go obserwując.
            - niee – zaprotestował po czym wydał z siebie przeciągłe: „ajjjjjjjjjj!”
            - to grzeczny bądź – uśmiechnęła się Luiza przykładając do łydki dłonie z zimniusieńkim żelem.
            - przecież jestem grzeczny proszę pani – zaprotestował skoczek z miną słynnego kota ze Shreka.
            - przyłóż się trochę! Sama za ciebie całej roboty nie odwalę! – oburzyła się Polka.
            - yes master – zasalutował – AUUUUUUUUUUUU! Co mi zrobiłaś?! – wrzasnął na cały regulator zrywając się do pozycji siedzącej.
            - mówiłam nie spinaj mięśni? Mówiłam!
            - ok., ok.! już nie będę – obiecał po czym ponownie wrócił do pozycji leżącej. A właściwie został do niej zepchnięty.
            - kiedy wracasz do normalnych treningów? – zapytała kończąc torturowanie pacjenta.
            - jutro mam jakąś lekką rozgrzewkę i mam przymierzać kombinezon. Dostaliśmy też nowe narty i wiązania, więc sobie je chociaż obejrzę. Na testowanie muszę trochę zaczekać.
            - no to świetnie. Jeszcze trochę, a cię tutaj doprowadzę do pionu. Zwracam wolność.
            - ty mnie doprowadzisz do pionu? Przy tobie to mi raczej garb wyrośnie – wyjęczał złażąc z kozetki – no żartuje przecież – dodał czym prędzej widząc minę swojego kata. Widzimy się o 14. Do zobaczenia!
Luiza kiwnęła chłopakowi głową na pożegnanie, a po umyciu rąk udała się do kawiarni na spóźnione drugie śniadanie. Po załadowaniu talerza trzema rodzajami sałatek zauważyła znajomą blondynkę machającą do niej z odległego stolika. Przez moment się zawahała, nie wiedziała, czy udawać, że nie zauważyła Julii czy odpowiedzieć na jej wołanie. Po chwili namysłu zdecydowała się jednak przysiąść do jej stolika. Gdyby tego nie zrobiła, najprawdopodobniej Julia podeszłaby do niej, więc na jedno by wyszło.
            - witam panią fizjolog! – szepnęła cmokając Luizę w policzek, omal nie wytrącając jej z rąk tacy.
            - …jestem fizjoterapeutą… cześć Julia – rzuciła z wymuszonym uśmiechem i opadła na krzesło.
            - co u ciebie? - zapytała zerkając na Polkę.
            - wszystko w porządku, wiesz, praca, dom, praca… a u ciebie? – odpowiedziała dziewczyna bacznie przyglądając się znajomej.
            - też ok. – rzuciła wymijająco i bez entuzjazmu.
            - coś mi na to nie wygląda – Luiza odłożyła sztućce i przybrała pozę psychoterapeutki wysłuchującej swojej pacjentki – co się dzieje?
Julia westchnęła głośno, po czym zanurkowała pod stolikiem i wyciągnęła z torby jakiś magazyn i położyła go przed Luizą.
            - to się dzieje – dodała i podparła dłonią brodę. Luiza poczuła jak robi się jej coraz cieplej. Jakby zalewała ją od środka gorąca fala. Miała przed sobą magazyn, z którego jeszcze niedawno śmiała się z Gregorem. Ten sam, w którym były ich wspólne zdjęcia.
            - byłam z nim wczoraj umówiona – podjęła na nowo wątek blondynka – już wiem, dlaczego się nie zjawił – rzuciła z pogardą spoglądając na magazyn – zapomniał o mnie, bo był z NIĄ!
Zaraz, zaraz. Luiza nie mogła uwierzyć w to co słyszy. To Julia nie wie? Nie domyśla się?! Że dziewczyna, która spotyka się z jej byłym, jest w tym samym budynku? Jest w tym samym pomieszczeniu? Ba! Siedzi naprzeciwko niej, przy tym samym stoliku! To prawda, że zdjęcia w gazecie są bardzo niewyraźne, ale nie powiedział jej żaden ze skoczków?! Porażona swoim odkryciem zamierzyła sobie natychmiast wybrnąć z tej sytuacji i oświecić nieoświeconą blondynkę. Żeby tylko nie zaczęła się jej zwierzać! Za późno.
            - a ja mu wierzyłam! Ja mu ufałam! – Julia jęknęła chowając twarz w dłoniach.
            - Julia… ja muszę ci coś powie…- zaczęła niepewnie Polka.
            - …zapewniał, że mnie kocha – przerwała nie zważając na słowa rozmówczyni - że będzie czekał, że liczę się tylko ja. A jak wróciłam to zastałam go w objęciach innej! Mieliśmy być razem na… - urwała, bo zaczął się jej łamać głos - … na zawsze… ja przez te wszystkie lata usychałam z tęsknoty. Chciałam przyjechać, ale nie mogłam…
            - ile tam byłaś? – zapytała Luiza z zaciekawieniem.
            - trzy lata – odpowiedziała tym razem słuchając pytania.
I przez trzy lata nie znalazła chwili, żeby wpaść do chłopaka? Świetnie.
            - widzisz to? – Julia pokazała Luizie na palcu piękny pierścionek – dał mi go w przeddzień mojego wyjazdu. Pierścionek przed-zaręczynowy… po powrocie miałam dostać zaręczynowy… ale on jeszcze zatęskni. A ja będę o niego walczyć!
W tym momencie Luiza poczuła, że fala gorąca zalała ją już całkowicie. Nie wiedziała co myśleć. Z jednej strony poczuła zwyczajną zazdrość, ale z drugiej zrobiło się jej Julii autentycznie żal. W kilka minut jej życie odwróciło się o 180 stopni. Nie potrafiła już wydusić ani słowa. Nie wiedziała co ma zrobić. Wiedziała tylko jedno: już nie chciała uczestniczyć w tej sytuacji.


W masce zwyczajności spędziła następną godzinę w towarzystwie Thomasa. Pomimo zaangażowania jakie Luiza wkładała w grę aktorską, Morgenstern widział, że coś jest nie tak. Nie pytał jednak co się stało, bo Polka miała w rękach zimny żel i nie zawahałaby się go użyć. Udając więc, że niczego nie zauważa podziękował za zabieg i udał się grzecznie w kierunku wyjścia, zostawiając Luizę samą ze swoimi myślami, które w jej głowie toczyły otwartą wojnę. Pomimo, że podjęła już decyzję, to nadal nie była jej pewna. Wiedziała, że być może postępuje zbyt pochopnie, ale perspektywa trójkąta nie napawała jej pozytywnymi emocjami.
            - kochanie, co się stało? – zapytał zniecierpliwiony Gregor zamykając drzwi mieszkania Luizy – przez całą drogę z OSV byłaś taka milcząca.
Polka westchnęła głośno i opadła na sofę nie patrząc skoczkowi w oczy.
            - musimy porozmawiać – szepnęła wgapiając się w szklany stolik. Gregor momentalnie przybrał minę niemego mima i szurając nogami podszedł do fotela. Usiadł na nim opierając się łokciami o kolana i spojrzał na swoją dziewczynę przeszywającym, wyczekującym spojrzeniem.
            - chodzi o Julię… - rzuciła pani doktor zerkając tym razem na skoczka.
            - wiedziałem! – westchnął Gregor opierając się o fotel i pocierając dłonią czoło – Luiza – podniósł się na nowo – mówiłem ci, że między nami wszystko skończone.
            - nie – przerwała mu – chyba jednak nie jest. Rozmawiałam z nią dziś.
            - ah tak, i co ci powiedziała?
            - Gregor… - wypowiedziała łamiącym się głosem po czym wstała – ja tak nie dam rady… - dodała stojąc tyłem do chłopaka.
            - czego nie dasz rady – poderwał się chłopak chcąc objąć Polkę, lecz mu się wyślizgnęła.
            - nie dam rady tak żyć – wycedziła przez zaciśnięte zęby, po czym odwróciła się w stronę Gregora. Jego oczy rzucały błyskawice a usta miał szczelnie zwarte ze sobą – nie dam rady… - powtórzyła gorzko – już raz tak było, pamiętasz? I to całkiem niedawno. Z Nickiem. Mieliśmy się pobrać, ale mnie zdradził, a to bolało, bardzo bolało. Drugi raz nie chcę takiej sytuacji – ostatnie zdanie wypowiedziała ledwo słyszalnym głosem – nie zniosłabym tego! – rzuciła na końcu, a po policzku spłynęła jej łza. Gregor stał tak, jakby właśnie dostał obuchem prosto w twarz. Patrzył na zapłakaną brunetkę tępym wzrokiem, nie potrafiąc wycedzić ani słowa.
            - Lizz, co ty mówisz? – zapytał po kilkudziesięciu sekundach trawienia jej słów.
            - mówię… że to koniec – wypowiedziała wyraźnie, biorąc uprzednio głęboki wdech i zaciskając ponownie zęby. Ale spojrzeć brunetowi prosto w oczy nie potrafiła.
            - kochanie, ja przepraszam, ze ci o niej nie powiedziałem, cholera, idiota ze mnie! Wiedziałem, ze to na nas spadnie, ale przysięgam, że nas nic nie łączy! – spieszył z wyjaśnieniami po ocknięciu się z szoku.
            - może i nie, ale Julia najwyraźniej tego nie wie! – zawyła nie mogą utrzymać łez, chociaż sama była na siebie za nie wściekła – ona dalej nosi pierścionek od ciebie!
Gregor wywalił wielkie oczy po usłyszeniu ostatniego zdania, wyglądał na lekko zdezorientowanego.
            - ale ja jej nie… - zaczął.
            - ..proszę, nie utrudniaj mi tego – przerwała mu Luiza oddalając się o kilka kroków i odwracając się do niego ponownie tyłem.
            - proszę, nie rób tego – poprosił rozżalonym głosem chłopak – daj mi wyjaśnić.
            - Gregor… tu nie chodzi o ciebie, tu nie chodzi o Julię. Tu chodzi o mnie… ja nie potrafię… - szepnęła. To były ostatnie słowa jakie mogła z siebie wydusić. Jej struny głosowe odmówiły posłuszeństwa a gardło niemiłosiernie się ścisnęło. Jej kanały łzowe przechodziły same siebie.
            - Luiza, błagam… - zawył Gregor głosem ostatniej nadziei. Stał i czekał na jakikolwiek gest ze strony Luizy. A ta, walcząc ze sobą, z swoim własnym ciałem stała jak słup obejmując się mocno rękami. Chciała rzucić się chłopakowi na szyję i wycofać wszystko co powiedziała wcześniej. Nie była absolutnie przekonana do swojej decyzji, ale była pewna, że teraz będzie cierpieć mniej, niż jakby miała walczyć o Gregora z Julią.
Rozgoryczony chłopak stał i nadal czekał. Jednak nie zauważywszy jakiejkolwiek reakcji ze strony Luizy wycofał się w stronę wyjścia, cichutko zamykając za sobą drzwi. Polka podeszła do półki gdzie stało położone jej zdjęcie z Gregorem. Wzięła go do ręki i pogładziła palcem jego matową powłokę. Przycisnęła zdjęcie do piersi i osunęła się na podłogę zalewając łzami resztę suchych miejsc na swoich policzkach.



***




Luiza obudziła się z zapuchniętymi oczami i pękająca głową. Zwlekła się z łóżka i szurając nogami poczłapała do łazienki. Zrobiła sobie dosyć mocny makijaż, żeby ukryć wory pod oczami. W kuchni zażyła dwie tabletki przeciwbólowe popijając je kawą, mocniejszą niż zazwyczaj. Śniadanie sobie odpuściła, żołądek i tak oddałby wszystko, co zostałoby mu podarowane. Wróciła do salonu. Podniosła wymiętolone zdjęcie i odłożyła je na półkę, ilustracją do dołu. Niemrawym gestem zabrała klucze i otworzyła drzwi. Na schodach nie leżała róża. Zajebiście. Jeden minus tego dnia zamienił się z plus. Czyli zostało jeszcze 13 999 minusów do przekształcenia. A nie, już 14 000. Kolejny minus – kurewska jesień. Luiza zaklęła siarczyście pod nosem i poczłapała w stronę OSV. Po drodze mijała kiosk z gazetami, w którym czasami kupowała gazety. Na mini regaliku przed budką leżało kilka egzemplarzy pamiętnego brukowca, z pamiętnym tytułem. Niewiele się zastanawiając Luiza wyciągnęła z torby flamaster i pod tytułem „Gregor Schlierenzauer ma dziewczynę!” dopisała drukowanymi literami: „JUŻ NIE!”.
            - CO PANI ROBI?! – wrzasnęła kobieta w średnim wieku wystawiając głowę przez małe okienko.
            - DEMENTUJĘ PLOTKI! – walnęła o wiele za głośno, czym wywołała oburzenie jakiegoś staruszka i starowinki, która głośno skomentowała zachowanie „dzisiejszej młodzieży”.
W hallu OSV Luiza spotkała Pointnera, który najwyraźniej dopiero wrócił. Dziewczyna prosiła w duchu, żeby Pointner się do niej nie odezwał, bo jej odpowiedź mogłaby zaowocować wypierdoleniem w trybie ekspresowym. Niestety.
            - witam panią, pani Luizo! – rzucił z przekąsem – widzę, że coś ma pani chyba zły dzień? – dodał z ironicznym uśmiechem.
            - witam pana, panie Pointner – odpowiedziała naśladując jego ton – a dziękuję! dzięki panu stał się jeszcze gorszy! – dodała również z ironicznym uśmiechem i zostawiając Annę w ciężkim szoku oraz trenera ciskającego jakieś gromy pod nosem udała się do swojego gabinetu. Po drodze udała się jeszcze do ksera, gdzie spotkała Edith z teczką w kaczuszki. No jakież to urocze. Ostatkami sił udawała, że wszystko jest ok. Nie miała siły rozmawiać o Gregorze. Na dodatek na korytarzu.
Po otworzeniu drzwi owiał ją dziwny aromat, od którego natychmiast odezwał się jej odruch wymiotny. Zatykając nos dłonią przestąpiła próg pomieszczenia i zobaczyła ogromny bukiet czerwonych róż leżących na jej biurku. W mózgu otworzyła się jej klapka zatytułowana: „morderstwo”. Podeszła do wiechcia i otworzyła karteczkę, w celu przeczytania tego, co tam Gregor wyprodukował. Jakież było jej zaskoczenie, gdy zamiast liściku od Gregora zobaczyła na karteczce dwie litery: „Ch.”.
            - no jakżesz zajebiście! Zaiste! – zaklęła po czym otwarła szeroko okno i wypieprzyła przez nie czerwone chwasty. Nie musiała długo czekać na odpowiedź z dołu. Jakiś przechodzień, obsypany deszczem kolców nie omieszkał poinformować Luizy co sobie o niej myśli. W odpowiedzi usłyszał jedynie trzask zamykanego okna. Od rana wkurzyła już panią w kiosku, staruszka, staruszkę, Pointnera i przechodnia.
            - ah! będę się smażyć w piekle! – zironizowała dodając do tego śmiech z horroru wzięty dla wzmocnienia efektu. Pech chciał, że akurat podczas tego mini pokazu Thomas otworzył drzwi. Ani chwili spokoju. Staną w progu i zauważając minę Luizy stwierdził, że on może przyjdzie później.
            - daj spokój, chodź, już prawie dziesiąta – zatrzymała go pani doktor.
            - nieeeeeee, ja ci nie będę przeszkadzał – protestował nadal skoczek, obawiając się o własne zdrowie i życie.
            - nie wygłupiaj się. Idź się przygotuj, zaraz tam przyjdę. Muszę się na kimś wyżyć – dodała na odchodnym, ale widząc minę biednego chłopaka dodała czym prędzej – żartuję!
Luiza pozbierała wszystkie potrzebne żele i inne niezbędna narzędzia do tortur i weszła do pomieszczenia z kozetką. Thomas już na niej siedział.
            - połóż się – nakazała Polka po czym potraktowała blondyna żelem, po czym bez zbędnych słów zabrała się do pracy. Zginała i prostowała skoczkowi kolana, naciągała mięśnie. Po kilku minutach ciszy Thomas postanowił w narażeniu życia odezwać się do wkurzonej Polki.
            - Lizz, co się dzieje? Jesteś od wczoraj jakaś taka… inna…
Luiza westchnęła. W ostatnim czasie była to czynność, którą robiła najczęściej. Zastanawiała się, czy powiedzieć mu o Gregorze, ale doszła do wniosku, że i tak nie zachowa tego w tajemnicy.
            - Gregor i ja – odchrząknęła – rozstaliśmy się.
Thomas spojrzał na Luizę jakby zobaczył ducha. Oczy miał wytrzeszczone, a usta lekko otwarte.
            - jak to? – zapytał po kilkunastu sekundach – dlaczego?
            - eh… tak właściwie, to ja z nim zerwałam – powiedziała tonem małego dziecka, które właśnie przyznaje się mamie ze skruchą, że przed chwilą poćwiartowało żabę, żeby poznać jej wnętrzności.
            - o kurczę – Thomas podrapał się po głowie – byliście taką dobraną parą!
            - no właśnie nie parą – przyznała dziewczyna – była jeszcze Julia.
            - Julia? – skoczek był zaskoczony – przecież jej tu nie było od tylu lat!
            - tak, ale jak wiesz teraz wróciła i najwyraźniej myśli, że nadal są razem – sprecyzowała smutnym tonem.
            - Lizz, daj spokój – nakazał – Gregor świata poza tobą nie widzi! O Julii zapomniał już dawno temu, a że ona miesza, to już nie jest jego wina.
            - Thomas, nie rozumiesz – przerwała mu pani doktor, po czym usiadła na krześle – jak jeszcze byłam w Polsce, to byłam zaręczona – zwierzyła się. Thomas usiadł na kozetce i wpatrywał się w twarz dziewczyny – mieliśmy się pobrać, ale przyłapałam go w łóżku z jego klientką.
Skoczek miał wyraz twarzy pełen współczucia. Zszedł z kozetki i mocno przytulił dziewczynę.
            - chodź – złapał dziewczynę za rękę i pociągnął za sobą.
            - a ćwiczenia? – protestowała zapierając się nogami.
            - zaczekają, chodź!

Kilka minut później wylądowali w jakiejś przyjemnej knajpce w pobliżu OSV. Usiedli w najbardziej odległym stoliku, żeby nikt im nie przeszkadzał. Licha kelnereczka przyjęła zamówienie na dwie zielone herbaty i popędziła do kuchni. Po jej odejściu Thomas zmierzył Luizę badawczym wzrokiem.
            - dobra, to od początku – zarządził – jak to było z tym Nickiem?
Polka zrobiła skwaszoną minę, ale posłusznie rozpoczęła monolog.
            - byliśmy razem 2 lata, był architektem, byliśmy zaręczeni, ale jak już wspomniałam, przyłapałam go w łóżku z klientką. Potem się tłumaczył, przyjeżdżał tutaj skruszony, ale mu powiedziałam jasno, że to koniec.
            - i bardzo dobrze zrobiłaś – przyznał jej rację skoczek – bydlak. Jak sobie z tym poradziłaś?
            - wiesz, siedziałam wtedy w więzieniu, więc myślałam o czymś innym – uśmiechnęła się lekko – a potem pomógł mi Gre… - urwała.
            - rozumiem – pokiwał głową Morgi – a co z Julią?
Luiza spuściła wzrok. Sprawa była za świeża. Ale z Thomasem świetnie się jej rozmawiało. Przełamała się więc.
            - widziałeś gazetę z naszymi zdjęciami? Gregora i moimi? Ukazała się wczoraj.
            - tak, tak, Anna mi pokazała w portierni – uśmiechnął się.
            - no właśnie. Spotkałam później załamaną Julię. Co jest najdziwniejsze nie rozpoznała mnie na zdjęciu. Potem opowiedziała o tym jak go kocha i że będzie walczyć. I to by było na tyle – skończyła, zerkając na blondyna. Thomas w zastanowieniu podrapał się po brodzie.
            - skomplikowana sytuacja – podsumował odkrywczo. W tym samym monecie licha kelnereczka przyniosła zamówione herbaty. Uśmiechnęła się do Thomasa zadziornie, który w odpowiedzi puścił jej oczko, po czym podreptała po zamówienie do następnego stolika.
            - twoja decyzja jest nieodwołalna? – zapytał z nadzieją w oczach.
            - niestety tak. Postaw się na moim miejscu – poprosiła – po sytuacji z Nickiem mam jakiś uszczerbek. Obecność Julii byłaby dla mnie za trudna.
            - rozumiem – zapewnił – naprawdę – dodał, po czym złapał Luizę za rękę – pamiętaj, że jakbyś czegoś potrzebowała, zawsze możesz na mnie liczyć.
            - dziękuję – uśmiechnęła się – jesteś prawdziwym przyjacielem – ale, ale mój drogi – zmieniła ton głosu – szczerość za szczerość, teraz ty mi opowiesz jak to było z Christine?
            - znowu Christine – jęknął skoczek.
            - jak to znowu? – zdziwiła się Polka – pierwszy raz o nią pytam.
            - ty tak – przytaknął – ale Edith pytała wczoraj
            - ah, Edith – pokiwała głowa dziewczyna – mogłam się domyślić.
            - a więc co chcesz wiedzieć? – zapytał Thomas będąc w gotowości do odpowiedzi.
            - może zacznij od początku.
            - Christine pojawiła się w moim życiu właściwie znikąd. Poznaliśmy się przypadkiem, podczas testowania sprzętu. Była przedstawicielką producenta, z którym współpracujemy. Zawróciła mi w głowie, po prostu. Po jakimś czasie zauważyłem, że jakoś dziwnie się zachowuje. Szef zwolnił ją z pracy. Chciałem jej jakoś pomóc, ale mi na to nie pozwalała. Po jakimś czasie zwerbował ją Pointner, twierdząc, że będzie dobrą asystentka, ze względu na wiedzę o sprzęcie. Potem było już tylko gorzej. Zaczął się kręcić Louis. Była od niego całkowicie zależna. Znikała na całe dnie i nie chciała powiedzieć gdzie się podziewała. To było powodem tego, że zerwaliśmy.
            - wiele z nią przeżyłeś – współczuła mu Luiza.
            - tak i niestety większość przeżyć było przykrych – dodał – wtedy, przed bankietem, kłóciliśmy się, bo zaproponowałem jej, żebyśmy się wybrali do lekarza. Oskarżyła mnie, że robię z niej wariatkę.
            - wierzysz w to, ze to ona dosypała ci czegoś do drinka?
            - niestety tak… - przytaknął ze wzrokiem utkwionym, w filiżance – ale nie wierzę, że sama na to wpadła. Louis nią manipuluje. Nie wiem co on kombinuje, ale jest niebezpieczny. A co najgorsze, Pointner jest w to wszystko wplątany.
Luiza pokiwała głową potakująco.
            - no – uśmiechnął się skoczek – to teraz wiemy o sobie najważniejsze rzeczy, możemy sprzedawać informacje do gazet – zaśmiał się.
            - proszę cię! Już mam dosyć wszystkich gazet! – zaśmiała się Luiza.


Po powrocie do OSV Thomas popędził na swój trening. Nie mógł się go już doczekać. Luiza natomiast miała zamiar powędrować do swojego gabinetu żeby odwalić papierkową robotę.
            - cześć Lizz! – zawołał ktoś zza jej pleców.
            - o, cześć Andreas – uśmiechnęła się Polka – ty nie na treningu?
            - no właśnie nie, trener wezwał mnie do siebie no to idę. Nie wiem czego może chcieć – odpowiedział robiąc teatralnie przerażona minę – a ty co? Wagarujesz? Pięknie! – zaśmiał się.
            - nie wagaruję! – oburzyła się na pokaz – byłam z Thomasem. Musieliśmy pogadać.
            - ah, z Thomasem powiadasz – puścił jej oczko – lepiej uważaj, bo Gregor będzie zazdrosny. Na dźwięk tego imienia Luiza aż się wzdrygnęła. Chciała czym prędzej zmienić temat, gdy z przeciwległego końca hallu wybiegła roztrzęsiona Anna. Niemal wpadła na Luizę i Andreasa.
            - Anna, co się stało? – zapytała Luiza łapiąc sekretarkę za ramiona i spoglądając jej prosto w przerażone oczy.
            - Chr… Christine! – wydukała Anna pokazując palcem schody – E… Edith! – dodała po chwili łapiąc oddech.
            - co się stało Edith?! – zapytał stanowczo Andreas momentalnie zmieniając rozbawiony wyraz twarzy.
            - Christine tu była! A teraz Edith jest ranna, ona jej coś zrobiła!
Fizjoterapeutka i skoczek jak porażeni prądem wskoczyli do windy naciskając kilkakrotnie guzik trzeciego piętra czekali aż drzwi się wreszcie zamkną a żelazne pudło ruszy. Wyjechali na odpowiednie piętro i wyskoczyli ze środka. Z końca korytarza dobiegały jakieś dziwne, niepokojące odgłosy. Luiza wychyliła się i zerknęła w stronę gabinetu trenera. Przed drzwiami biegały różne osoby, to wchodząc do środka, to z niego wychodząc. Byli tam ochroniarze, pracownicy OSV, Pointner i lekarz. Luiza puściła się biegiem wzdłuż korytarza. Andreas pobiegł tuż za nią. Luiza stanęła za tłumem i uniosła się na palcach, żeby zobaczyć co się stało. Spojrzała do środka i zamarła. Na krześle siedziała obandażowana Edith, a roztrzęsiony trener wycierał jej twarz.
            - EDITH! – zapiszczała Luiza, zawtórował jej Kofler. Spojrzał na Polkę zdezorientowany, lecz dziewczyna wiedziała tyle samo co on.
            - WYJDŹCIE STĄD! – wrzasną Pointner. Lekarz nadal biegał wokół rannej majstrując coś z jej ręką. Zakładał jakieś zaciski, smarował ją dziwnymi płynami, zakładał bandaże, potem je ściągał i znowu zakładał. Po chwili Pointner gestem ręki przywołał do siebie Koflera. Skoczek podbiegł niczym rakieta i kiwając potakująco głową w geście rozumienia słów Pointnera wziął Edith na ręce.
            - zabierzcie ją do domu – zarządził Potwór patrząc na Luizę.
            - oczywiście, panie trenerze.
            - czy coś się jej stało? Poza szokiem? – zapytała wystraszona dziewczyna.
            - Christine… - wybąkał Pointner. To jedno słowo wystarczyło. Luiza wiedziała już wszystko. Kiwnęła głową i pobiegła za Andreasem. Korytarz ciągnął się w nieskończoność, wokół stało pełno ludzi , każdy pytał co się stało.
            - ODSUŃCIE SIĘ! ONA POTRZEBUJE POWIETRZA! – ryknęła rozsierdzona Luiza, przepychając się przez tłum robiąc miejsce dla Andreasa.
            - co się dzieje?! – zapytał kolejny głos. Wkurzona Polka miała mu krzyknąć prosto w twarz, że to nie jego interes, ale rozpoznając w nieznajomym Gregora pokrótce wyjaśniła mu sytuację. Skoczek zerwał się i biegiem wypadł z budynku. Jak się okazało, po samochód. Podstawił go pod samymi drzwiami OSV, dlatego Andreas nie musiał pokonywać całego parkingu. Luiza posłała mu spojrzenie pełne wdzięczności. Kofler odłożył Edith delikatnie na tylnym siedzeniu, po czym wskoczył na miejsce obok kierowcy. Luiza usiadła obok Edith i mocno złapała ja za rękę.
            - przywieźcie mi Harpuna! – szepnęła Edith resztkami sił, a Gregor ruszył z piskiem opon.


Harpun niemiłosiernie biegał po mieszkaniu Andreasa, roznosząc buty i goniąc gumową piłeczkę. Gregor i Kofler siedzieli przy stole z tępymi spojrzeniami wbitymi w blat, spoglądając na siebie co chwilę i wymieniając jakieś ledwo słyszalne zdania. Luiza parzyła właśnie kawę w ekspresie, a Edith spała w sypialni pana domu.
            - dlaczego Christine nie siedzi w więzieniu? – zapytał Gregor przeczesując ręką włosy.
Kofler spojrzał na Luizę, myśląc, że ta udzieli mu odpowiedzi. Śledziła przecież na bieżąco postępy śledztwa. Czy chciała czy nie, sprawa z otruciem Thomasa odcisnęła się na jej własnej skórze. Dziewczyna jednak nie przejawiała chęci zabrania głosu.
            - policja nie zabrała wystarczających dowodów. Nagranie z kłótnią Christine i Thomasa to za mało. Poza tym Christine na świetnego adwokata – odpowiedział Kofler.
            - trzeba z tym coś zrobić. Ona jest niebezpieczna – stwierdził Schlierenzauer, na co Andreas pokiwał potakująco głową.
            - tylko co? – zapytała zrezygnowana Luiza – Christine ma jakieś urojenia. Nawet jak policja zdobędzie przeciwko niej dowody to prawdopodobnie się z tego wywinie. Adwokat załatwi jej papiery o niepoczytalność.
            - to prawda – przytaknął Kofler – na razie pozostaje tylko oskarżenie o napaść.
            - byliście na policji? – zainteresował się Gregor.
            - jeszcze nie – westchnął Andreas – jutro to załatwię na posterunku.
            - zrób to koniecznie – zachęcił Schlieri podnosząc się z miejsca – dzwoń jak Edith się obudzi. I pamiętaj, jakby coś się działo możesz na mnie liczyć – zapewnił kumpla poklepując go po plecach. Andi zrewanżował mu się tym samym.
            - chodź – skierował się do Luizy – odwiozę cię do domu.
Dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty jechać ze skoczkiem, ale nie miała innego wyjścia. Nie miała ze sobą samochodu, a było już późno. Gregor jak prawdziwy dżentelmen otwarł jej drzwi i poczekał aż wsiądzie do samochodu. Bez słowa usiadł za kierownicą i popruł w stronę autostrady. W środku panowała niezręczna cisza. Polka wgapiała się w okno, chociaż widziała w nim tylko rozmazane światła. Atmosfera gęstniała coraz bardziej.
            - przepraszam… - wyszeptała gniotąc pasy bezpieczeństwa. Gregor nie zareagował, dalej niewzruszenie skupiał się na prowadzeniu samochodu.
            - „przepraszam, wycofuję to co powiedziałam wczoraj”, czy „przepraszam, ale nadal podtrzymuję rozstanie” – zapytał po chwili. Polka się nie odezwała. Wbiła ponownie wzrok w rozmazane światła.
            - w takim razie nie wiem za co przepraszasz.

_____________________________________________________________________________

Witajcie :) 
Po dosyć długiej przerwie pojawia się kolejny post. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, bo dużo się dzieje. Tak już u nas będzie ;) jak zawsze zachęcam do komentowania i ponownie zapraszam do zadawania pytań TUTAJ ;)

Pozdrawiam serdecznie, Nitro.